27-12-2012, 22:32
kiedyś też zmagałam się z depresją, na szczęście mózg był dla mnie łaskawy i niewiele pamiętam z tego okresu.
najgorsze było w sumie to, że zmagałam się z tym sama, moi bliscy albo nie chcieli tego widzieć, albo nie umieli pomóc.
żadna rozmowa, żadne gesty, żadne wmawianie sobie, że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej - to było tak mocne, że nawet modlitwa nie dawała mi żadnego ukojenia.
niestety, nie byłam świadoma swojej choroby i nie zwróciłam się do fachowych poradni, co tylko rozciągnęło w czasie mój powrót do świata.
najlepsze, co mi pomagało - oczywiście w dłuższym odcinku czasu ---> miałam przyjaciela dobrego, który w tym czasie rozstał się ze swoją panną i z racji tego miał więcej czasu na spotkania i swoje hobby. razem łaziliśmy po wszelkiej maści koncertach, muzeach, imprezach kulturalnych itp. i nic mi tak nie pomogło jak właśnie wychodzenie z domu - choć nie chciałam i on zawsze wręcz na siłę mnie wyciągał. to mnie zmuszało do tego by wstać w ogóle z łóżka, by się umyć, by się ubrać po ludzku, by coś zjeść, to nadawało jakiś sens temu dniu.
tak więc jeśli masz jakiegoś pasjonata pod ręką, to korzystaj, a może sama też odkryjesz jakieś hobby? wiem, że to brzmi głupio, ale w moim przypadku pomogło szybciej niż cokolwiek innego.
kiedy po raz pierwszy ja zaproponowałam wyjście na koncert to wiedziałam, że już jestem na dobrej drodze.
poza tym kontakt ze zwierzętami i przyrodą pomaga, ale to dopiero wtedy kiedy już wiesz, że chcesz pracować by tej depresji się pozbyć.
najgorsze było w sumie to, że zmagałam się z tym sama, moi bliscy albo nie chcieli tego widzieć, albo nie umieli pomóc.
żadna rozmowa, żadne gesty, żadne wmawianie sobie, że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej - to było tak mocne, że nawet modlitwa nie dawała mi żadnego ukojenia.
niestety, nie byłam świadoma swojej choroby i nie zwróciłam się do fachowych poradni, co tylko rozciągnęło w czasie mój powrót do świata.
najlepsze, co mi pomagało - oczywiście w dłuższym odcinku czasu ---> miałam przyjaciela dobrego, który w tym czasie rozstał się ze swoją panną i z racji tego miał więcej czasu na spotkania i swoje hobby. razem łaziliśmy po wszelkiej maści koncertach, muzeach, imprezach kulturalnych itp. i nic mi tak nie pomogło jak właśnie wychodzenie z domu - choć nie chciałam i on zawsze wręcz na siłę mnie wyciągał. to mnie zmuszało do tego by wstać w ogóle z łóżka, by się umyć, by się ubrać po ludzku, by coś zjeść, to nadawało jakiś sens temu dniu.
tak więc jeśli masz jakiegoś pasjonata pod ręką, to korzystaj, a może sama też odkryjesz jakieś hobby? wiem, że to brzmi głupio, ale w moim przypadku pomogło szybciej niż cokolwiek innego.
kiedy po raz pierwszy ja zaproponowałam wyjście na koncert to wiedziałam, że już jestem na dobrej drodze.
poza tym kontakt ze zwierzętami i przyrodą pomaga, ale to dopiero wtedy kiedy już wiesz, że chcesz pracować by tej depresji się pozbyć.