12-03-2013, 09:58 
	
	
	
		Zapadła cisza :p
	
	
	
	
	
 
	
  
  strach sie bac...
	
  ale to nie była tułajaca się smierć tylko jakaś inna postać z wierzeń ludowych, ale już nie pamiętam jak ją nazywali ludzie...  
	
 bo dawno mnie nie było 
* czekam na dalsze opowiastki 
* Buziaki moi Mili
	
 ) ale kiedyś słyszałem że pod moją ulicą był cmentarz, więc może stąd takie coś. Na szczęście takie coś to u nas rzadkość a nie codzienność 
  jakbym wiedział to bym spał na brzuchu i by mnie duch po pleckach podrapał hehehhe
	
	
 a co niech pracuje jak chce mieszkać 
 hahah 
	
 bo jakoś tu pusto od paru dni  
	
 ( bo to było schyłek lat 40, początki władzy ludowej ) do kamieniołomu po biały wapień na budowe nowego domu... odalonego od gospodrastwa jakieś 30 kilometry, wyjechali rano ok. godziny 8... gdy już tam dotarli i moj dziadek zaladował kamień , wtedy był już wieczór ,  robiło się ciemno, zaczeło padać a własciwie rozszalała sie  już burza, gdy wracali zaraz za tym kamieniołomem, droga wlekła się przez 8 kilometrów przez ciemny, gęsty las, Niemcy-okupanci podczas wojny bali się tam w chodzić, miejscowa ludnosc z pobliskich wsi tez, bo podobno to było miejsce przeklete, widywano tam  duchy, zjawy , diabły... zwłaszcza wieczorami, ale za to nasi dzielni partyzanci z AK dawali równo w kość Niemieckiemu i Radzieckiemu najeźdźcy i niczego się nie bali w tym lesie 
  
 gdy wjeżdżali już prawie z lasu ( mieli niecały 1kilometr) w strugach deszczu i grzmotów piorunów ( a wiadomo ze las podczas burzy jest bezpieczniejszy od przebywania na otwartym polu w wysokim punkcie) przy zapalonych lampach naftowych przykryci mokrym kocem , nagle usłyszeli jak ktoś lub coś wskauje przez burte na wóz - z tyłu- jakaś mała postac w kapeluszu i cos mruczała po łacinie i było czuć dym od fajki, mój dziadek był przerażony moja mama też, ale nie odzywali się tylko jechali dalej jak by nigdy nic i odmawiali w myslach modlitwe, koń był wtedy pobudzony,  zawyczaj był spokojny podczas burz, siła przyzwyczajenia z pastwiska... gdy wyjechali z lasu na łaki postać zeskoczyła i znikła w ciemnościach i wtedy moj dziadek poczoł uderzenie w plecy jak by go ktos walnol decha, a moja mama dziwna swiatłość za nim i za sobą... on upadł z ławki na podłoge wozu kalecza sobie skroń o kan burty... koń zaczoł się wierzgać ale nie zerwał się z dyszla... po jakim czasie burza uspokoiła się, koń też, bo moja mama przytrzymała go za lejce... dziadek tez z bólem w plecach wrocil do świata żywych po utracie przytomności, jak moja mam pytala przerażona sie co to było on odpowiedział że jakiś upiór, najprawdopodobnie diabeł... a ta swiatłosć to był piorun  i że mieli szczeście...  
  
  wrócili dopiero do domu nad ranem... 
  
   od strony mojego śp. taty raczej nie, bo tam powiewa  Niemcami 
  
  hehehe... nie dyskryminujcie mnie za to ze ma w 50%  naszywke made in Österreich... nooO tak jakos wyszło  
  
  i przepraszam ze powialo zonwu histerią tzn. historia