Liczba postów: 58.137
	Liczba wątków: 2.414
	Dołączył: 12-05-2011
	
Reputacja: 
5.481
	 
 
	
	
		Erotyk  jesienny 
Mam na języku słony smak niespokojnej skóry. 
Nie wiem co będzie jutro. 
Nie wiem czy będzie jutro. 
Wnikasz we mnie gwałtownie. 
Zamknięta w łuku ramion 
opieram się przeczuciom. 
Jest jesień. 
Drzewa płoną- 
rdzawo-czerwonym blaskiem, a może to świat płonie i kiedy się zbudzimy nie będzie już niczego. 
Takie masz ciepłe dłonie. 
Jak niewidomy uważnie 
poznajesz mnie dotykiem. 
Czy palce widzą więcej? 
Czy zanim wiatr się zerwie zdążymy zapamiętać dojrzały obraz września? 
Słony smak twojej skóry? 
Zapach perfum zza ucha zmieszany z mchu wilgocią 
Słońce liśćmi pocięte układa się na twarzach w marmuru drżące wzory. 
Jest jesień. 
Dzień miodowy. 
Jutro nas tu nie będzie. 
Jutro nas tu nie będzie.
Agnieszka Herman
	
	
	
	
		
	
 
 
	
	
	
		
	Liczba postów: 58.137
	Liczba wątków: 2.414
	Dołączył: 12-05-2011
	
Reputacja: 
5.481
	 
 
	
	
		Grudniowy powiew
Jeszcze radosne cienie się sączą, 
między dębami promień harcuje 
a zima myśli, jakby tu zacząć 
srebrne igiełki wkuwać pod skórę. 
Sczerniały noski, co spadły z klonu, 
w listnym kobiercu gasną kolory, 
dymiący komin z pobliskich domów 
obłok na szaro sadzą usmolił. 
Zmoknięte okna deszczową strugą, 
smutno wpatrzone w bezlistne drzewa 
czekają zimy. A już niedługo, 
poeta biały stworzy poemat. 
Mróz pomaluje kwiaty na szybach, 
srebrzystą wiosną będą rozkwitać, 
śnieg białym puchem szlak poprzykrywa 
za listopadem, grudzień zawita. 
Grudniowa gwiazdka już całkiem blisko, 
szadź na choince każdej rozjaśni, 
oj, będzie działo się nad kołyską, 
choć to dopiero...w mej wyobraźni. 
annaG
A.G./19.11.10/Paris
	
	
	
	
		
	
 
 
	
	
	
		
	Liczba postów: 58.137
	Liczba wątków: 2.414
	Dołączył: 12-05-2011
	
Reputacja: 
5.481
	 
 
	
	
		Ukochanej Matce - Krzysztof 
Nie patrz w tył - to dziecięctwo taka otchłań, 
a na płacz jej za wiele. 
Jakby kantyczki dziecinnej odgłos znów cię napotkał, 
kantyczki śpiewanej w którąś śnieżną niedzielę. 
To dławi - te święta świerkowej pieśni, 
śnieży śnieg, po którym przeszło już tyle ludzi. 
Omotany w śnieżyce innych aniołów, śmiertelnych, nie śnij, 
W dniach, w kopułach blaszanych nagle się zbudzisz. 
Pieśń prymitywna - kto ją obudzi, nie budź. 
Odpadły skrzydła nocy świętej, odpadły bogom. 
Inne już gwiazdy - z lodu - przyprawione niebu. 
To tekturowy smok zwęglony od łez 
ciągnie z szelestem sypiący popiołem ogon. 
Krzysztof Kamil Baczyński
dn. 13.XII.1940r
	
	
	
	
		
	
 
 
	
	
	
		
	Liczba postów: 58.137
	Liczba wątków: 2.414
	Dołączył: 12-05-2011
	
Reputacja: 
5.481
	 
 
	
	
		Pożegnanie lata
Cisza, spokój… gdzie to wszystko się podziało?
Gdzie znikło, rozpłynęło się, śladu po sobie nie pozostawiło.
Cisza, a tak niespokojnie.
W powietrzu coś dziwnego, uczucie strachu, t”"rwogi, żalu…
Dlaczego odchodzisz ?
Zostań jeszcze na chwilę. Pozwól się sobą cieszyć godzinę, minutę, sekundę…
Ale ty już odchodzisz, nie chcesz zostać, nie możesz.
Oni oczekują ciebie, tam, daleko…
Więc idź, uciekaj, opuść mnie!
Ale wróć, będę czekał, nie poddam się.
Teraz Pani północy wraca by zasiąść na tronie.
Zwiastuje ją wiatr chłodny, owiewający me dłonie,
Szeroko rozstawione, jak tylko możliwe.
Przybywasz, a z sobą śmierci przynosisz imię.
Choć to jeszcze nie pora, wiem, że kiedyś ja także poznam.
Oblicze czarnego Anioła.
Piękne twe oblicze, lecz piękno to złudne.
A to moje życie jest wciąż takie trudne.
Wabisz mnie do siebie lecz wiesz, że On jeszcze pomija mnie.
Daje szansę, pomaga, lecz ja nie słucham.
Tylko szukam, szukam, szukam…
Kogo, czego? Wiesz dobrze, lecz chowasz Ją przede mną.
Panią czasu, która kiedyś ze mną,
Będzie zmagać się do czasu gdy zwycięstwo Moje,
Ogłosisz, lub ze sobą w nieznane zabierzesz.
Wtedy powiem : „Nie ma mnie, bo nigdy nie było…”
A to wszystko… tak szybko się skończyło.
Czy w ogóle istniało?!
Białoszewski Miron
	
	
	
 
 
	
		
	
 
 
	
	
	
		
	Liczba postów: 58.137
	Liczba wątków: 2.414
	Dołączył: 12-05-2011
	
Reputacja: 
5.481
	 
 
	
	
		Idę osypującym się piaskiem...
idę osypującym się piaskiem
między żwirem wybrzeża i wydmą
letni deszcz pada na moje życie
na mnie na moje spustoszone życie 
biegnące ku swojemu początkowi ku swojemu końcowi
mój spokój jest tam w cofającej się mgle
kiedy nie będę już stąpać po długich ruchomych progach
i żyć w przestrzeni
otwierających się i zamykających drzwi
Samuel Beckett
przełożyła Julia Hartwig