Do Iweta 123 :
To chyba nie jest takie proste, jak napisałaś... - 
 
Ja, pomimo tego , że wierzę w życie po śmierci , wierzę w reinkarnację, wierzę, że odradzamy się wciąż na nowo oraz  wróżę z Kart Tarota - jednak boję się śmierci - 

  .
Napisałaś : " ...  nasi najbliżsi po swojej śmierci  są nadal wśród nas,  tylko w innej formie ... " . 
Czy   faktycznie tak jest ... ? - 

Ja osobiście jednak  w to wątpię.
Większość zmarłych odchodzi  ( zazwyczaj po ok. 1 miesiącu ) -  za kurtynę śmierci -  do  innego, duchowego świata.
Tylko nieliczni pozostają tu na ziemi -
 z różnych przyczyn i powodów ( i tu właśnie mogą dla niektórych wyniknąć jakieś problemy ).
Ja w swym życiu - pochowałem matkę, ojca, ojczyma, dziadka, babcię, ze 4 wujków i z 5 ciotek, ze 3 sąsiadów, nawet 2 ukochane psy i wierz  mi  - teraz  potrafię wyczuć od razu "na kilometr", czy ktoś ze zmarłych jest przy mnie ( czasami, ale rzadko zdarza  mi się to także  przy wróżbach z Karta Tarota ).
Owszem byli niedaleko mnie przez tydzień - dwa tygodnie po swojej śmierci ( wtedy bardzo źle się czułem - koszmary w nocy, gorączka, jakieś lęki ), ale potem jednak zdecydowana większość  odchodziła do nowego świata.
Moja babcia - Wanda była koło mnie ok. pół roku ( wspaniała kobieta i pełen 
szacun dla Niej ), odeszła gdy miałem 11 lat ...Tak bardzo chciałbym Ją jeszcze spotkać i podziękować za wychowanie, za cierpliwość , za pokazanie świata , za miłość . 
Moja ciocia  - Halina - była koło mnie parę dobrych  lat i bardzo negatywnie wpływała na moje życie  ( miała jakieś  pretensje do mnie , teraz już wiem jakie , ale zupełnie bez sensu ). Zanim zorientowałem się " co jest grane" - straciłem pracę , nerwy, pieniądze .
To były naprawdę bardzo trudne chwile w moim życiu. 
To był bardzo silny  " negatywny  atak energetyczny " na moją osobę, z wyraźnym  zamiarem jakby  "zniszczenia" mnie.
Potrafiłem ( nadal potrafię ) np.  dokładnie określić i pokazać, w którym miejscu w pokoju ( kuchni ) wtedy  Ona stała ( jakbym ją widział oczami duszy ). Nawet mój pies ( Lora - dog niemiecki - uciekał wtedy  z tego pomieszczenia ) - 
 
Potem zacząłem długą i mozolną "walkę" o to, aby Ona odeszła do swojego świata . Wciąż miała do mnie pretensje o swoje życie i trwało to ok. 3 - 7 lat ...( ? ) . W końcu mi się to udało, ale po tym wszystkim  - zostałem jakby już innym człowiekiem ( ? ).
To była swoista walka  (  psychologiczna , czasami wręcz fizyczna )  o  życie. 
Czy ją wygrałem ... ? Pewnie tak, uwolniłem się ,  ale też  wiele straciłem w życiu  i odniosłem dużo emocjonalnych ran, które pozostaną do końca życia.
 Na pewno stałem się silniejszym człowiekiem i to  pod każdym względem. 
Jest takie przysłowie  : " ... co Cię nie zabije - to wzmocni ...".
Halina w końcu odeszła w swoje  inne życie i życzę Jej wszystkiego najlepszego - 
 
Zaraz potem nagle  zainteresowałem się wróżbami z Kart Tarota (  w wieku ok. 50 lat  ! ).
I tak oto narodził się Mikesz - 
 
I zawsze to mówię i piszę :  "... w życiu nie ma przypadków. Wszystko, co w życiu przeżyliśmy, doświadczyliśmy  - w końcu ma zawsze jakiś swój cel i sens .... Życie dla każdego z nas  - niesie jakieś inny - osobisty scenariusz...".
Pozdrawiam  ... - 
   
   
 
Mikesz