,,Lwy” 
Gdy jestem taki jak dziś – zły, 
że pięści aż zaciskam, 
to chciałbym, wiecie, spotkać lwy, 
lwy o drapieżnych pyskach. 
Wyszedłbym z domu, zatrzasnął drzwi, 
nie mówiąc ani słowa. 
Poszedłbym drogą, a obok lwy 
szłyby zielskami w rowach. 
Skradałyby się, kładły na płask, 
warczały, pełzły na brzuchach, 
a ja bym widział ich złoty blask, 
ich złote grzywy w łopuchach. 
Tak byśmy drogą, polami szli, 
one bokami, a ja środkiem, 
tacy zjeżeni, warczący, źli, 
przez koniczyny, tymotki. 
Szlibyśmy miedzą suchą wśród zbóż 
i groblą, ścieżką mokrą, 
aż do wieczora, gdy słońce już 
chyli się za widnokrąg. 
A wtedy – lwy te, jak złoty błysk 
W niebo by wdarły się w skoku. 
I każdy ległby wspierając pysk 
Na złotym, zachodnim obłoku. 
Wolno, ze słońcem znikłby 
i nagle: cisza, spokój. 
I ja bym nagle przestał być zły 
w tym wielkim spokoju, w tym mroku. 
Wróciłbym prędko: raz – dwa – trzy. 
A mama: - To ty! Wreszcie! 
Niepokoiły mnie te lwy, 
Ale nareszcie – jesteś! 
A ja: - Skąd, mamo, o lwach wiesz? 
A mama: bo ja czasem zła jestem. 
No i też chcę wtedy spotkać lwa. 
Hanna Januszewska 
....chyba każdy zna ten piękny wiersz z dzieciństwa.. 
swojego..czy swoich dzieci..lub wnuków....